niedziela, 15 października 2017

Zabójcza Sprawiedliwość - Ann Leckie

SI i gender

Tekst opublikowany pierwotnie na portalu Szortal.

"Zabójcza Sprawiedliwość" jest pierwszą częścią trylogii Imperium Radch. Co ciekawe, to pierwsza powieść, która wyszła spod pióra Ann Leckie. A jest to interesujące dlatego, że debiut ten został powszechnie zauważony i nagrodzony. Książka ta otrzymała szereg nagród, jak chociażby Hugo, Arthur C. Clarke, BSFA, Nebula, Locus. Cóż takiego musi mieć w sobie powieść, żeby być tak bardzo docenioną? Intrygujące, nieprawdaż? W każdym razie, osobiście liczyłam, że w którymś momencie lektura wywoła u mnie okrzyk "wow!"

Hen, w odległej przyszłości duża część zamieszkanego kosmosu pozostaje pod rządami imperium Radch, na czele którego stoi Anaander Mianaai - wszechwiedząca lord, osobowość w tysiącach ciał, rozmieszczonych na wszystkich zaanektowanych planetach. Radchaai to społeczeństwo agresywne, przywiązane do religii, formalności, pochodzenia. Mieszkańcy Radch nie wiedzą co to samotność ani prywatność, ponieważ nieustannie obserwowani są przez SI. Główną bohaterką i narratorką powieści jest Breq - serwitor, czyli sztuczna inteligencja w ludzkim ciele, fragment SI statku "Sprawiedliwość". Opowiada nam ona o Radchaai, ich mentalności, a także o przeszłych wydarzeniach, które doprowadziły ją do miejsca, w którym aktualnie się znajduje i celu, który musi zrealizować.

Autorka poruszyła temat zacierania się różnic między płciami, które zaobserwować można już w dzisiejszych czasach. Dotyczy to nie tylko ról społecznych przypisanych kobietom i mężczyznom, ale i zachowania czy wyglądu. W świecie przyszłości przedstawionym w książce zjawisko to jest o wiele bardziej nasilone. Płeć nie jest jednoznaczna - wszyscy podobnie się ubierają, zachowują, mówią, wyglądają. Radchaai poszli nawet dalej - to nieprzywiązywanie wagi do płci uwidacznia się w języku, w którym teoretycznie nie ma słów na rozróżnienie płci, ale w praktyce zwracają się do siebie używając formy żeńskiej. I teraz tak się zastanawiam... dlaczego stosują akurat zaimek "ona", który przecież jednoznacznie kojarzy się z kobiecością, a nie "on"? Skoro tak odżegnują się od podziału na płeć żeńską i męską, to czemu nie używają słowa "ono", albo "osoba"? Może to miało być jakieś uproszczenie, które jednak wywołało u mnie określony skutek - przez większą część powieści nie mogłam pozbyć się wrażenia, że świat ten zaludniają same kobiety, mimo że wiadomo było, że są tam również mężczyźni (co niejednokrotnie podkreśla główna bohaterka).

Jak już wspomniałam, narratorem jest Breq, czyli chodząca SI - bardzo dokładna, szczegółowa i analityczna, które to cechy widoczne są w sposobie opisywania przez nią zdarzeń. Owszem, były momenty, w których pojawiały się u niej uczucia, ale przez większą część czasu opowiada o wszystkim z dystansem i chłodem. Brakuje tu również akcji, dynamizmu, większego napięcia. Autorka skupia się przede wszystkim na przeżyciach Breq, jej odbiorze wydarzeń i przemyśleniach - to ona jest tu punktem centralnym. Wszelkie informacje dotyczące aneksji, polityki, konfliktów czy chociażby kultury są jakby dodatkiem, który ma umotywować działania głównej bohaterki.

Jakie odczucia wywołała we mnie książka? Z pewnością nie wzbudziła większych emocji, nie zachwyciła językiem, nie skłoniła do refleksji, a historii nie śledziłam z zapartym tchem. Nie pojawiła się również ani jedna postać, której bym kibicowała, która wywołałaby u mnie współczucie czy niechęć. Odniosłam za to wrażenie, że w miarę pisania powieść robi się coraz bardziej chaotyczna - Breq staje się nadmiernie drobiazgowa ("siedziała cicho przez dziesięć sekund", "odezwała się po czterech sekundach milczenia") i jednocześnie jej zachowanie mniej logiczne, narasta natężenie gestów (a mają tam gesty chyba na wszystko: na wyrażenie zrozumienia, zgody, zaprzeczenia, powiedzenie "nie mój problem", "nieistotne" itd.), dialogi brzmią coraz infantylniej, często powtarzane są te same informacje (bo a nuż czytelnik zdążył już o czymś zapomnieć).

Książka zawiera parę interesujących pomysłów - lord Radch o wielu ciałach a jednym umyśle (wyobraźcie sobie jakby to było, gdybyście mieli np. pięć ciał, a w każdym z nich ten sam umysł, i tak powieleni siedzicie w jednym pokoju, jak to by się skończyło? zabawą czy rozróbą?), postać Breq (czy posiadanie ludzkiego ciała miałoby jakikolwiek wpływ na SI? czy odczucia płynące z ciała wpłynęłyby w jakiś sposób na jej postrzeganie i ewolucję?), czy wreszcie rozmycie płci kulturowej (jak w takim społeczeństwie wyglądałaby sprawa tożsamości płciowej, seksualności?). Niestety mnie osobiście sposób przekazania tych idei zupełnie nie przekonał. Zabrakło mi jakiegoś przesłania, głębi, rozwinięcia niektórych tematów, bardziej harmonijnie poprowadzonej, czy chociaż porywającej fabuły. Właściwie do "Zabójczej Sprawiedliwości" można zastosować stereotypowe określenie: "niezły potencjał, słabe wykonanie". Z drugiej jednak strony, książka ta zdobyła wiele znaczących nagród, więc może to ja w niej czegoś nie dostrzegam, jestem nadmiernie czepliwa? No cóż, o tym musicie przekonać się sami.


Tytuł: Zabójcza Sprawiedliwość
Tytuł oryginału: Ancillary Justice
Autor: Ann Leckie
Tłumaczenie: Danuta Górska
Wydawca: Akurat
Data premiery: sierpień 2015
Ilość stron: 480 (w tym krótki wywiad z autorką na końcu)
ISBN: 978-83-287-0048-2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz