środa, 8 listopada 2017

Bazar złych snów - Stephen King

Kingowskie opowieści

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

Bardzo lubię czytać Kinga, szczególnie jego długie powieści. Tworzy w nich wspaniały klimat, kreuje postacie pełne życia i autentyzmu, sprawia, że cały ten świat staje się tak realny, że człowiek daje mu się wciągnąć, zapominając o własnej rzeczywistości. Nie jest to jednak autor, który ogranicza się do tworzenia powieści. Zresztą dlaczego miałby to robić? Dla kogoś takiego jak King, dla kogo pisanie nie jest jedynie sposobem na zarabianie pieniędzy, ale i pasją, przyjemność sprawia przelewanie na papier też historii krótszych. W "Bazarze złych snów" widać, że one równie mocno potrafią czytelnika porwać.

"Bazar złych snów" jest zbiorem zróżnicowanym. Znajdzie się tu historia o potworze pożerającym ludzi, nietypowym czytniku e-booków, nekrologach śmierci czy demonach bólu. King snuje opowieści o zwyczajnym życiu, które wbrew pozorom nie zawsze jest takie typowe, rozmyśla nad moralnością oraz zastanawia się, jaki obrót może przybrać rywalizacja między sąsiadami. Równocześnie, w większości opowiadań można znaleźć pewne wspólne elementy, takie jak starość, śmierć i choroby. Być może wynika to z tego, że w życiu każdego przychodzi kiedyś taki moment, kiedy zaczyna dumać nad przemijalnością, nietrwałością i kruchością ciała. Bynajmniej nie jest to po prostu smętny zestaw historii, bo King umie wzbudzić dreszcz niepokoju i grozy, zaskoczyć, zmusić do chwili zastanowienia czy sprawić, że przy lekturze spędzi się przyjemnie czas.

Każdy z dwudziestu utworów zawartych w zbiorze King poprzedził wstępem. Znakomity pomysł - wprowadza osobisty akcent, pozwala lepiej poznać autora czy proces twórczy. Same opowiadania w rozmaity sposób wpływają na czytelnika. W czasie czytania 130. Kilometra na plecach pojawiają się ciarki przerażenia. Batman i Robin wdają się w scysję przedstawia urywek z życia ojca i syna. Jest to prosta historia, płynąca wolnym rytmem, a jednak potrafi wciągnąć, wzbudzić melancholię i zaskoczyć zakończeniem. Świetnie poprowadzoną fabułę mamy w Wydmie, która niesie ze sobą nutkę tajemniczości. Wredny dzieciak... raany... ten dzieciak nie dość, że naprawdę mnie irytował, to jeszcze wywołał uczucie bezradności. Bardzo podobała mi się Moralność. Sam temat jest niewątpliwie interesujący, niekiedy wywołuje sprzeczne uczucia. Kingowi bardzo dobrze udało się oddać tę atmosferę wątpliwości, rozdarcia oraz rozpadu. W Życiu po życiu pobrzmienia czarny humor i ironia. Po lekturze Kiepskiego samopoczucia w głowie pojawia się myśl: "Czyż miłość nie jest szalona? I czy może ona mieć jakieś granice?" W Billu Blokadzie King doskonale oddał atmosferę dawnych lat, dodając do niej odrobinę mroku. W Panu Ciacho spodobał mi się pomysł na wizualizację zwiastuna śmierci. Zielony bożek cierpienia jest kolejnym opowiadaniem, w którym to nastrój odgrywa najważniejszą rolę. Autor stopniowo buduje napięcie, które na końcu wywołuje poczucie grozy i niepewności. Z kolei Pijackie fajerwerki to lekka, zabawna historyjka o fajerwerkowym wyścigu zbrojeń, takie coś na rozluźnienie po ciężkim dniu.

Zupełnie nie przypadły mi do gustu dwa utwory pisane wierszem, które King umieścił w zbiorze, ale jak sam przyznaje - kiepski z niego poeta. Jednak jakie to ma znaczenie? Przecież oprócz nich jest jeszcze osiemnaście różnorodnych opowiadań, które zdecydowanie warto przeczytać. Można w nich doszukiwać się głębszego przesłania, albo po prostu dać się porwać nastrojowi, doskonale się przy nich bawiąc. "Bazar..." to naprawdę dobry zestaw opowieści, napisany stylem, z którego, w moim odczuciu, promienieje harmonia, spokój, wyobraźnia i doświadczenie. Jest w czym wybierać, więc gorąco zachęcam do udania się na targowisko różności w kingowskim klimacie.


Tytuł: Bazar złych snów
Autor: Stephen King
Tłumacz: Tomasz Wilusz
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: listopad 2015
Liczba stron: 670
ISBN: 978-83-8069-174-2

Wielka Magia. Odważ się żyć kreatywnie - Elizabeth Gilbert

Po prostu rób swoje

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

Żyć kreatywnie... znaczy jak? Mieć otwarty umysł, poszukiwać innowacyjnych rozwiązań, tworzyć nowe koncepcje, opowieści czy rzeczy materialne, np. obraz, gliniany wazon, album scrapbookingowy. Może to być poszukiwanie własnej drogi, zebranie się na odwagę i zrobienie czegoś, czego nigdy wcześniej się nie robiło, bo w ten sposób, być może, odkryjemy w sobie talent, albo odnajdziemy spokój. Dla każdego twórcze życie będzie oznaczać coś innego. Gilbert uważa, że wszyscy powinniśmy prowadzić taką aktywność, bez względu na to, czy ograniczymy się do hobby, czy będziemy na tworzeniu zarabiać pieniądze, bowiem tylko wtedy nasze istnienie nabierze barw, emocji i witalności.

"Wielką Magię" czyta się bardzo szybko. Nie jest to jedynie zasługa krótkich rozdziałów, ale też prostego, lekkiego języka. Gilbert pisze tak, jakby prowadziła swobodną rozmowę ze znajomym. Niejednokrotnie zwraca się do czytelnika, opowiada o swoich przyjaciołach, sąsiadach, ale przede wszystkim podaje przykłady z własnego życia. Tak, o sobie pisze dużo. Może chodzi o to, że najłatwiej pokazać coś na własnym przykładzie, co zna się z doświadczenia. Z pewnością ma to sens. Muszę jednak przyznać, że nie mogłam się zdecydować, czy w tej jej autoprezentacji pobrzmiewało więcej życzliwości i chęci pomocy ("popatrz, też miałam problemy, ale dałam radę, a jeśli mnie się udało, to Tobie też"), czy może raczej przeważała arogancja ("trzeba robić tak a tak, tylko takie postępowanie jest słuszne, a to dlatego, że ja właśnie tak działam; zatem bierz ze mnie przykład; próbuj, może Ci się uda").
 
Z kreatywnością związane jest tutaj myślenie magiczne. Autorka traktuje ją jak czarodziejską siłę. Wierzy, że naszą planetę zamieszkują "idee", czyli bezcielesne, energetyczne, świadome formy życia, których jedynym odruchem jest pragnienie zostania zaprezentowanymi. W tym celu krążą wokół nas, ludzi, poszukując partnera mającego otwarty umysł i wolę współpracy. Jeśli zatem mieliście chwile natchnienia, nagle wpadliście na świetny pomysł, oznacza to, że nawiedziła Was "idea". Brzmi interesująco/dziwnie/szaleńczo? Gilbert ma gdzieś, co o tym myślicie, ponieważ jest przekonana, że życie każdego z nas oparte jest na urojeniach, więc najlepiej wybrać takie, które w czymś nam pomogą.

Z jednej strony autorka pisze o magii, postawie wdzięczności i entuzjazmie, a z drugiej - prezentuje praktyczne podejście do tematu. Uważa, że lepsze jest dzieło skończone niż perfekcyjne, że należy postępować rozważnie, nie rzucać od razu pracy (bo nagle zachce się zostać pisarzem albo malarzem), ani nie zadłużać się, żeby np. ukończyć studia wyższe. Zapewnia, że nie jest przeciwniczką wyższego wykształcenia, według niej jednak, nie jest ono potrzebne, by pisać czy wykonywać jakikolwiek inny zawód artystyczny. Papierek musi mieć dentysta, prawnik, ale nie artysta (no chyba, że masz kasę i możesz sobie pozwolić na taki wydatek, wtedy droga wolna). Generalnie, wychodzi na to, że studia wyższe w jakiejkolwiek dziedzinie twórczości są stratą czasu i wpędzaniem się w długi (ciekawe czy takie samo podejście miała, gdy była wykładowcą na wydziale twórczego pisania). Ostrzega również, że droga kreatywnego życia ma też swoje ciemne momenty. Natchnienie nie zawsze przychodzi, a wtedy trzeba po prostu usiąść i zabrać się do mozolnej pracy. Może pojawić się frustracja, albo będziemy krytykowani, gdy pokażemy światu swoje dzieła. W takich chwilach warto sobie przypomnieć, że zaczęliśmy tworzyć z przyjemności, bo robiąc to czuliśmy się szczęśliwsi.

Czy Gilbert podaje jakieś świeże, nowatorskie rozwiązania albo porady? Niespecjalnie. Mówi o rzeczach znanych, choć trzeba też przyznać, że nieraz, w natłoku obowiązków, zapominamy o sprawach oczywistych, więc może ta książka ma nam o nich przypomnieć. Najważniejszym przesłaniem "Wielkiej Magii" wydaje się być kultywowanie ciekawości, wytrwałości i odwagi. Możliwie, że książka będzie jednak najbardziej przydatna dla osób, którym właśnie śmiałości brakuje, które w skrytości ducha mają ochotę tworzyć, ale boją się wyśmiania, uważają, że są na coś za starzy, albo dręczy ich wiele innych strachów. Różnie się w życiu układa, więc z pewnością warto mieć coś, co pozwoli oderwać się od codzienności. Cokolwiek, nieistotne co, może to być szydełkowanie, pisanie, taniec, wędkowanie czy łucznictwo. Najważniejsze, żeby po prostu sprawiało nam frajdę.


Tytuł: Wielka Magia. Odważ się żyć kreatywnie
Autor: Elizabeth Gilbert
Tłumacz: Bożena Jóźwiak
Wydawca: Rebis
Data wydania: listopad 2015
Liczba stron: 335
ISBN: 978-83-7818-773-8

Kobiety w islamie. Miłość w życiu muzułmanek - Nighat M. Gandhi

Miłość czy pragmatyzm?

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

Czador szczelnie zakrywający ciało, burka ukrywająca również twarz, posłuszeństwo względem męża, brak głosu i praw, pełnienie tylko dwóch ról społecznych: żony i matki - taki jest stereotypowy obraz kobiety muzułmańskiej. Czy jest on nadal aktualny? Jakie miejsce zajmuje miłość w ich życiu, albo raczej - czy jest na nią miejsce?

"Kobiety w islamie". O czym może być ta książka? Wyobrażałam sobie, że będą w niej przedstawione sylwetki i wywiady z kobietami o różnym statusie społecznym, wieku, mentalności. W dużej mierze tak właśnie jest. Gandhi odwiedziła miasta i wioski Indii, Pakistanu oraz Bangladeszu, gdzie rozmawiała z kobietami o ich życiu, marzeniach, współczesnym świecie, poczuciu tożsamości, o tym czym jest dla nich miłość i wolność. Spotykała się z matkami, żonami, kobietami samotnymi, bogatymi, wykształconymi, biednymi, żyjącymi w związku z drugą kobietą, jak i z osobami transpłciowymi. Jedne z nich wpisywały się w obraz kobiety muzułmańskiej, inne - zupełnie od niego odbiegały. Wiele zależało od tego gdzie się urodziły, co miały od małego wpajane do głowy, jaki stosunek mieli do nich rodzice. Interesujące, jak bardzo to kultura danego kraju, a nie religia, wpływa na zachowanie i sposób myślenia.

Podczas lektury spogląda się na świat z innej perspektywy, oczami bardzo różnorodnych osobowości. Poznajemy kobiety, które postanowiły walczyć ze stereotypami, podążając za swym sercem i marzeniami, ale i takie, wciąż poszukujące własnego miejsca w tym świecie. Autorka nie ograniczyła się do samych rozmów z różnymi muzułmankami. Obserwowała również otaczającą ją rzeczywistość, nie tylko krajobraz, współczesne społeczeństwo, zagrożenia ze strony fundamentalistów islamskich, ale i relacje między wyznawcami odmiennych religii. Prezentowała mistyczną, miłosną poezję suficką, pokazała, co też wypisują w Przewodniku po seksie na sposób islamski, albo jakie niebezpieczeństwa niesie uczenie kobiet pisania (według Maulany Ashrafa Ali Thanviego). Gandhi wzbogaciła książkę o własną wrażliwość, przemyślenia, rozważania filozoficzne. Poruszała tematy, które ją najbardziej zajmowały, chociażby kwestię związku (a raczej jej braku) między miłością i małżeństwem, temat poczucia wolności czy religii jako drogi prowadzącej do rozwoju duchowego. 

"Kobiety..." to książka osobista. Po pierwsze, dlatego że autorka opisuje własną historię życia. Po drugie - spotkania z kobietami były pretekstem do odbycia jeszcze jednej podróży: wędrówki w głąb swego serca i umysłu. Ludzie, rozmowy, miejsca, obserwacje, a także chwile samotności - to wszystko było sposobem na poszukiwanie swojego prawdziwego "ja". Dzięki tej wyprawie dowiedziała się czegoś o sobie, zyskała zrozumienie i wyciszenie. Myślę, że to bardzo interesujący aspekt tej publikacji, skłaniający do przemyśleń również nad własnym życiem. W końcu chyba każdy, w którymś momencie tej ziemskiej włóczęgi, staje na rozdrożu i zastanawia się, którą drogą dalej podążyć.


Tytuł: Kobiety w islamie. Miłość w życiu muzułmanek
Autor: Nighat M. Gandhi
Tłumacz: Paulina Błaszczykiewicz
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: listopad 2015
Liczba stron: 480
ISBN: 978-83-8069-173-5

czwartek, 2 listopada 2017

Nieśmiertelni z Meluhy - Amish

Fantastyka w wydaniu indyjskim

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

Kiedy zaczęłam czytać książkę, szybko przypomniał mi się film, jeden z bardziej znanych produkcji Bollywood, "Czasem słońce, czasem deszcz". Jeśli też go oglądaliście, to wiecie, że nie ma w nim głębszych treści, za to kipi od emocji, kolorów, przepychu, muzyki i tańca. Główni bohaterowie są dobrzy, urodziwi, uśmiechnięci, otoczeni bogactwem, a wiatr niejednokrotnie rozwiewa ich czarne, lśniące włosy. To obraz pełen przesady i kiczu, który jednak potrafi porwać swoją egzotyką, barwnością, prostotą i radością życia. Jednocześnie, film ten bardzo dobrze ukazuje hinduską tradycję, obrzędy religijne, ich odmienność od kultury zachodu. To zupełnie inny świat. Widać to również w powieści Amisha, która ma w sobie coś z tego filmowego klimatu. 

Jest rok 1900 p.n.e. Meluha szczyci się mianem najlepiej rozwiniętego i najbogatszego cesarstwa w całych Indiach. Z chęcią zapraszają imigrantów, oferując im ziemię oraz spokojne, dostatnie życie. Okazuje się jednak, że ich otwartość na cudzoziemców ma konkretny cel. Mają nadzieję znaleźć wśród nich legendarnego Nilkantha, zbawcę, który zniszczy zło, uwolni Meluhan od ataków terrorystycznych oraz przeobrazi całe Indie w krainę prawdy, obowiązku i honoru, oczywiście w zgodzie z meluhańskimi wartościami. Kiedy do ich kraju przybywa Śiwa - wódz niewielkiego, tybetańskiego plemienia - są przekonani, że to właśnie on jest bohaterem ze starych przepowiedni. Czy jednak sam Śiwa zaakceptuje swe przeznaczenie?

W "Nieśmiertelnych..." nie brakuje przesady i wspaniałości. Widać to chociażby w opisie Meluhy i jego mieszkańców. Jest to kraj pełen harmonii, wolny od przestępczości i rządzony przez mądrego władcę. Każdy obywatel zna w nim swoje miejsce i nie narzeka, jeśli cierpi jakieś niedogodności czy biedę (bo widocznie taka ich karma). Medycyna stoi na bardzo wysokim poziomie, wiedzą, czym są wolne rodniki oraz jak oko odbiera barwy. Sam Śiwa jest pięknym, muskularnym, silnym i inteligentnym młodzieńcem, któremu nie straszne wyzwania. Jest odpowiedzialny, rozważny, a jednocześnie skory do żartu i tańca. Z tego też względu, początkowo może się wydawać, że wszystko jest tutaj czarno-białe. Z jednej strony są Surjawanśi (kroczący drogą słońca, mieszkańcy Meluhy), ci dobrzy, mądrzy, honorowi, uczciwi i wspaniali, a po drugiej - Ćandrawanśi (kroczący drogą księżyca) - źli, obłudni, pozbawieni moralności, dręczący niewinnych Meluhan atakami terrorystycznymi. W miarę czytania zaczynają pojawiać się jednak odcienie szarości. Okazuje się, że nie do końca wszystko wygląda tak, jak to się pierwotnie wydawało. 

Istotne miejsce zajmują tu wątki religijne, zresztą, jak sam autor mówi, powieść ta jest hołdem dla Pana Śiwy, jednego z ważniejszych bóstw hinduizmu. Amish prezentuje społeczeństwo idealne, w którym o przydziale do danej kasty nie decyduje urodzenie czy płeć, ale zdolności i czyny człowieka. Pisze o dualizmie, dwóch przeciwstawnych siłach, wiecznej walce między dobrem a złem oraz o prostych, uniwersalnych prawdach. W tym wszystkim jest też miejsce na pojedynczego człowieka, który musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, uwierzyć w siebie, znajdując w sobie odwagę by podążyć właściwą, choć trudniejszą, ścieżką.

To była dziwna lektura, która wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Autor z niezwykłym szacunkiem podchodzi do tradycji hinduskiej, nawiązuje do historii, odkryć związanych z cywilizacją doliny Indusu. Równocześnie wprowadza wiele elementów z kultury zachodniej, jak np. formacja "żółw" znana z legionów rzymskich. Nieraz zdarzyło mi się wpadać w zdumienie albo sprawdzać, czy akcja naprawdę rozgrywa się w okresie przed naszą erą, nie tylko ze względu na wiedzę Meluhan, ale także sposób wypowiedzi i słownictwo. Język stanowi tutaj prawdziwą mieszankę, będąc połączeniem typowych hinduskich zwrotów (na końcu jest słownik pojęć) ze słowami kojarzonymi ze współczesnością (np. "terrorysta"). Mimo tego trzeba przyznać, że fabuła jest logiczna, dobrze poprowadzona, wszystkie wydarzenia z czegoś wynikają i mają swoje uzasadnienie. Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ lubię takie eksperymenty czytelnicze, ciekawi mnie spojrzenie literackie innych kultur i bynajmniej nie żałuję. Pod wieloma względami jest to interesująca powieść, prawdziwe zetknięcie z odmiennym światem. Z pewnością można poczuć tu egzotyczny, indyjski klimat, a także pewną prostotę i radość znaną z bollywoodzkiego kina.


Tytuł: Nieśmiertelni z Meluhy. Trylogia Śiwy. Tom I
Autor: Amish
Tłumacz: Michał Jakuszewski
Wydawca: Czwarta Strona
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 563
ISBN: 978-83-7976-305-4

Zapytaj księżyc - Nathan Filer

Pomieszanie z poplątaniem

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

Mózg jest niezwykłym narządem i wciąż jeszcze nie do końca poznanym. Stanowi centrum zarządzania całym naszym organizmem. Odpowiada za procesy poznawcze, dzięki niemu chodzimy, myślimy, pamiętamy, czujemy. Zaburzenia jego pracy wpływają na nasze postrzeganie, emocje, inteligencję, funkcjonowanie ciała. Wśród chorób mózgu wyróżnić można chorobę Alzheimera, Parkinsona, udar, raka, a także choroby psychiczne. Właśnie te ostatnie są tematem powieści "Zapytaj księżyc".

Powieść Nathana Filera nie ma konkretnej fabuły, stanowi raczej zbiór zapisków z życia głównego bohatera. Poznajemy w niej 19-letniego, cierpiącego na zaburzenia psychiczne Matthew. Będąc w zakładzie psychiatrycznym postanawia, za pomocą pisania, zmierzyć się ze swoją przeszłością, poczuciem winy i bólem straty. Swoją opowieść rozpoczyna cofając się w czasie o dziesięć lat do wakacji, które odmieniły jego świat. To podczas nich utracił swojego starszego brata, Simona. Stopniowo poznajemy życie Matta, jego myśli, uczucia, relacje z innymi, a także obserwujemy sukcesywny rozpad umysłu.

"Zapytaj księżyc" jest książką, w której poruszonych jest parę spraw. Na pierwszy plan wysuwa się temat chorób psychicznych. Nie wydaje mi się, żeby chodziło tu o jakieś konkretne nazwy (co prawda autor wymienia określoną jednostkę chorobową, ale robi to dopiero pod koniec powieści). Najważniejszy jest sam proces, pokazanie, jak wygląda życie człowieka zmagającego się ze swoim umysłem, dla którego omamy i zjawy bywają równie realne jak rzeczywistość, a sama granica między tymi światami niejednokrotnie jest całkiem zatarta.

Skoro są choroby psychiczne, to nie mogło zabraknąć też szpitali psychiatrycznych i jego pracowników. Główny bohater opisuje codzienne życie na oddziale, jego monotonność, dolegliwości związane z ubocznym działaniem leków, relacje z otoczeniem. Opowiada o swoich odczuciach względem lekarzy, pielęgniarzy czy wolontariuszy oraz pokazuje ich podejście do pacjenta. Jego oczami widzimy ludzi mających dobre i złe chwile, którzy z jednej strony starają się pomóc, okazują serdeczność i dobroć, a z drugiej - nie zawsze potrafią dostrzec w pacjencie prawdziwego człowieka, zamiast jednostki chorobowej albo bezimiennego świadczeniobiorcy.

Powieść ukazuje również żałobę i ból po stracie bliskiej osoby. Śmierć Simona wpłynęła nie tylko na samego Matthew, wywołując w nim ból i poczucie winy, ale na całą jego rodzinę oraz ich wzajemne relacje. Każdy z nich w inny sposób radzi sobie z rozpaczą. Jedni, mimo ogromnego smutku, próbują powrócić do codzienności, starając się zapewnić, w miarę możliwości, pozostałemu dziecku poczucie normalności, obdarzając go ciepłem i cierpliwością. Inni, jak matka głównego bohatera, nie potrafią poradzić sobie z sytuacją, ogromnym cierpieniem, zagubieniem i lękiem. Ich życie kurczy się zamykając świat w czterech ścianach.

W umyśle Matta często panuje chaos, dręczą go halucynacje, obsesyjne myśli czy zachowania, jak sam mówi o sobie, jego życie jest jak "wytnij i wklej". Ten zamęt odzwierciedlony jest w formie, w jakiej przekazuje swoją opowieść. Brakuje w niej chronologii, pojawiają się powtórzenia, przeskoki między różnymi wydarzeniami, zbaczanie z tematu, a także obrazki i rozrzucone słowa. Taki typ narracji nie każdemu może się podobać. Myślę jednak, że w tym przypadku jest jak najbardziej właściwy - dobrze oddaje niespójność myślenia osoby chorej psychicznie. Autor zastosował jeszcze jeden trik: dla odróżnienia użył dwóch rodzajów czcionek. Sam pomysł może jest ciekawy, niestety, stylizowana czcionka, wyglądająca jak ze starej maszyny do pisania, utrudniała mi czytanie i męczyła wzrok.

Mogłoby się wydawać, że "Zapytaj księżyc" to niezwykle ciężka i ponura powieść. Nie do końca tak jest. Matthew potrafi spojrzeć na siebie z dystansem, jak również z przenikliwością obserwować ludzi i otaczający go świat. Nierzadko dostrzega absurdy systemu, ironię, dodając do opowieści szczyptę czarnego humoru, ale również ciepła oraz zrozumienia, które doświadczył od ludzi. Trudno powiedzieć, co tak naprawdę dzieje się w głowie człowieka, a tym bardziej zmagającego się z chorobą psychiczną. Myślę jednak, że autorowi udało się całkiem zgrabnie wczuć się w taką osobę i dosyć realnie oddać jej myśli oraz problemy. Jeśli interesują Was tajemnice umysłu, nie zniechęca pewne zamieszanie w przekazie, to powieść powinna być ciekawą lekturą.


Tytuł: Zapytaj księżyc
Autor: Nathan Filer
Tłumacz: Anna Jęczmyk
Wydawca: Albatros
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 318
ISBN: 978-83-7885-489-0

Rzeczy ulotne. Cuda i zmyślenia - Neil Gaiman

Historie uplecione ze słów

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

Patrząc na tytuł pomyślałam, że znajdę tu opowiadania w klimacie onirycznym, gdzieś na pograniczu jawy i snu, może coś baśniowego, nieuchwytnego, albo związanego z przemijaniem. Myślę, że w wielu utworach tego elementu ulotności można się z łatwością doszukać, czy to w formie nietrwałości życia, przemijalności uczuć, piękna, pogody, a także w postaci niektórych opowieści, które szybko ulatują z naszych pamięci. Trzeba przyznać, że jest to zbiór bardzo bogaty i różnorodny, dlatego nie będę omawiać wszystkich tekstów. Ograniczę się do tych, które, w mniejszym lub większym stopniu, zwróciły moją uwagę.

Na Rzeczy ulotne składa się kilkadziesiąt form literackich: krótszych i dłuższych opowiadań, szortów, wierszy i innych. Opowieści zaludniają przeróżne postacie: od spersonalizowanych miesięcy roku, przez nowe wcielenie Sherlocka Holmesa, wampiry, duchy, gargulce, Arlekina do Cienia znanego z Amerykańskich bogów. Historie są niezwykle zróżnicowane, nie tylko tematycznie, stylowo, ale i jakościowo. Są utwory bardzo dobre, które mają wyraźną fabułę, przedstawiają konkretną, wciągającą historią czy też zawierają ciekawą puentę. Znajdzie się też opowieści sympatyczne, wzbudzające sentyment, zapadające w pamięć, nawet jeśli napisane są słabiej. Wreszcie są i takie, jak mówi Gaiman we wstępie o jednym z wierszy, "nic wielkiego", które wydają się być jedynie spisanym wyobrażeniem, myślą, snem, czymś nieokreślonym, co natrętnie domagało się przelania na papier. Dużym atutem sporej części tekstów jest porywający nastrój, raz niezwykle mroczny, wypełniony grozą, niesamowitością z nutką humoru, a jeszcze innym razem - lekki i dowcipny. Jeśli się zastanowię, to muszę stwierdzić, że generalnie bardziej przypadły mi do gustu formy dłuższe, natomiast zupełnie nie przemówiły do mnie wiersze - ładnie napisane, ale pozbawione jakiejkolwiek głębszej treści.

Jednym z lepszych opowiadań jest Studium w szmaragdzie, stanowiące wspaniałe połączenie światów znanych z twórczości Arthura Conon Doyle'a oraz H.P. Lovecrafta. Gaiman sprezentował czytelnikom wciągającą fabułę, doskonale dopasowany do historii język oraz okraszoną odrobiną humoru atmosferę tajemniczości i grozy. Dodatkowego smaczku dodają również nagłówki rozpoczynające poszczególne rozdziały.
Dużym sentymentem darzę opowieść Październik w fotelu. Mimo, że była ona mi już wcześniej znana, to z przyjemnością znów dałam się porwać historii opowiedzianej przez Październik. To, co zwraca tutaj szczególną uwagę, to nastrój, który doskonale oddaje upływ miesięcy i związaną z nimi pogodę. Początkowo jest on lekki, ciepły, wzbudza uśmiech niczym piękna, złocista jesień, przy końcu zaś - posępny i mroczny, tak jak wtedy, gdy na zewnątrz robi się zimno, nieprzyjemnie, słońce przykrywają gęste chmury, a liściowy ubiór drzew z dnia na dzień jest coraz bardziej ubogi. 
Zbłąkane oblubienice złowieszczych oprawców w bezimiennym domu nocy potwornego pożądania. Co za tytuł! Trudno sobie wyobrazić, żeby opowieść kryjąca się pod taką nazwą była poważna. I rzeczywiście nie jest, trudno nie uśmiechnąć się podczas lektury. Z jednej strony Gaiman nieco naigrywa się z mrocznych powieści grozy, z drugiej - z dystansem przedstawia rozterki pisarza. Całość podana z dowcipem, lekkością oraz napisana barwnym, stylizowanym językiem.
Smak goryczy spodobał mi się ze względu na wrażenie kruchości granicy między życiem i śmiercią oraz związany z tym klimat tajemnicy i niedopowiedzenia. Akcja rozgrywa się w Nowym Orleanie, co z kolei sprawiło, że kiedy bohater siedział w barze, w mojej głowie automatycznie pojawił się obraz lokalu zasnutego dymem papierosowym i zanurzonym w dźwiękach jazzu.
Pamiątki i skarby to opowiadanie o poszukiwaniu ideału piękna. Zwróciło moją uwagę ze względu na chłodną, rzeczową, realistyczną narrację, dokładnie taką, jak główny bohater - inteligentny, wykształcony, zimny, twardy i całkowicie oddany swojemu pracodawcy, panu Alice, który zresztą też nie jest po prostu zwyczajnym multimiliarderem. Osobowość narratora, jak i specyficzne upodobania pana Alice, przydają historii mroku oraz tworzą swoistą atmosferę niepokoju. Obie postacie pojawiają się też w ostatniej opowieści pt. Władca górskiej doliny.    
Jak myślisz, jakie to uczucie? to jedna z krótszych, ale niezwykle emocjonalnych opowieści. Autor w bardzo plastyczny sposób opisał uczucia głównego bohatera: ogromny ból po stracie ukochanej, który z czasem przeradza się w pustkę, obojętność i oziębłość. Dobrze przedstawiona historia, z równie dobrym zakończeniem.
Kolejnym opowiadaniem, w którym porwał mnie nastrój, jest Karmiący i karmieni. Tym razem jest on niczym z koszmarnego snu (którym rzeczywiście jest; jak można dowiedzieć się ze wstępu, przyśnił się Gaimanowi w młodości). Z kolei w Goliacie spodobał mi się pomysł oparty na świecie Matriksa. Wciągająca fabuła, ciekawe zakończenie, choć całość nieco minimalistyczna. Przyjemnym opowiadaniem jest też Ptak słońca - wypełniony humorem i nutką grozy.
Do tych lepszych opowiadań zbioru należy Władca górskiej doliny, opowieść ze świata Amerykańskich bogów. Gaiman świetnie odmalował klimat Szkocji, dodając do niego szczyptę niesamowitości. Wraz z Cieniem trafiamy do świata bezludnych przestrzeni, skalistych wzgórz, zamieszkanego przez "potwory wędrujące przez bagna przesądów", jak i te bardziej baśniowe. Świetnie poprowadzona fabuła, ciekawy pomysł, niepokojąca atmosfera - to sprawia, że historia naprawdę wciąga.

Niewątpliwie Gaiman ma przyjemny styl, dzięki któremu to poczucie nierówności utworów zbioru aż tak bardzo nie przeszkadza, ani nie drażni. Poza tym, podczas lektury widać wyobraźnię, pasję pisania i potrzebę przelewania na papier słów, które być może ulecą szybko w niepamięć, ale mają też szansę przetrwać, zapadając głęboko w serca czytelników. Myślę, że najlepiej czytać te historie stopniowo, w wolnych chwilach sięgać po jedną czy dwie z nich, wtedy przyjemność z lektury będzie większa. Tak właśnie było w moim przypadku. Rzeczy ulotne są tak różnorodne, że z pewnością każdy znajdzie w nim coś, co go porwie i zachwyci, a czas spędzony przy książce, nawet jeśli ulotny, nie będzie stracony.


Tytuł: Rzeczy ulotne. Cuda i zmyślenia
Autor: Neil Gaiman
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Mag
Data wydania: wrzesień 2015, wyd. III
Liczba stron: 346
ISBN: 978-83-7480-559-9

Trzynaście powodów - Jay Asher

Nastoletnie problemy

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

W kwietniu tego roku odbyła się konferencja Wychowanie do samodzielności, na której psychiatra dr Paweł Kropiwnicki podał dane dotyczące samobójstw wśród młodzieży. Zgodnie z nimi, co roku w Polsce popełnia samobójstwo ok. 300 nastolatków. Te dane nie są jednak pełne, ponieważ nie obejmują prób samobójczych bez skutku śmiertelnego. Czy to nie przerażające? Co też skłania tak młodych ludzi, będących przecież na początku swego życia, do podjęcia tak drastycznych kroków? Wymienianych jest wiele powodów: czynniki genetyczne, depresja, pustka egzystencjalna, bezsens istnienia, problemy rodzinne, szkolne, choroba psychiczna, nękanie i upokarzanie przez rówieśników, uzależnienie od substancji psychotropowych, silny, przedłużający się stres, sytuacje traumatyczne. Jest to niewątpliwie zjawisko skomplikowane, nigdy nie wiadomo, jaka walka toczy się wewnątrz takiej osoby; często dla młodego człowieka jest to sposób wołania o pomoc. Jay Asher w swojej powieści pokazuje, że może być trzynaście powodów - wydarzeń i osób - które prowadzą do samobójstwa.

Clay Jensen zauważa pod drzwiami swojego domu zaadresowaną do niego paczkę. Wewnątrz znajduje się siedem kaset magnetofonowych. Wszystkie one po obu stronach są ponumerowane. Zaintrygowała go ta przesyłka. Nie dość, że teraz nikt już kaset nie słucha, to jeszcze nie wiadomo, kto ją przysłał. W garażu wygrzebał starą miniwieżę i włożył do niej taśmę z numerem jeden. Kiedy usłyszał głos wydobywający się z nagrania, jego ciekawość przerodziła się w niedowierzanie i przerażenie. Okazało się, że kasety zostały nagrane przez Hannah Baker, jego koleżankę z liceum, która kilka dni wcześniej popełniła samobójstwo. Opowiada na nich o swoim życiu i przyczynach podjęcia przez nią tak drastycznej decyzji.

Nie jesteśmy tacy sami. Są osoby, które rozpiera energia, wszędzie jest ich pełno, uwielbiają towarzystwo i potrafią mówić godzinami. Jest i grupa przeciwna - zamknięta w sobie, małomówna, nieśmiała, która swoją energię skierowuje do wnętrza. I wreszcie znajdzie się też grupa ludzi znajdująca się gdzieś pośrodku, mająca okresy przejściowe między ekstrawersją a introwersją. Ta nasza odmienność oznacza również, że każdy z nas na różne sposoby radzi sobie z pojawiającymi się na drodze trudnościami. Jedni mają więcej siły, by się podnieść i walczyć, drugich przygniatają nawet niewielkie problemy, które w ich odczuciu przybierają ogromne rozmiary. Z tego też względu wydaje mi się, że nie bardzo można oceniać, czy historia przedstawiona przez Ashera jest realistyczna, a powody dla których popełnia się samobójstwo - wiarygodne. W taki sposób starałam się czytać książkę - pamiętając o różnorodności ludzi oraz próbując wczuć się i zrozumieć inny punkt widzenia, emocje drugiej osoby. Niestety, muszę jednak przyznać, że niejednokrotnie podczas lektury problemy Hannah wydawały mi się przesadnie wyolbrzymione i infantylne. Może to kwestia wieku, w końcu to nastolatka, a taki młody człowiek jest bardziej wrażliwy, hormony szaleją, wszystko wydaje się straszniejsze i poważniejsze. Bohaterka pokazuje, że nie stało się to z dnia na dzień, tylko było efektem kuli śnieżnej - stopniowo narastały przykre doświadczenia, aż w pewnej chwili miarka się przelała. Niemniej jednak, na taśmach nie brzmi jak ktoś przygnębiony, depresyjny, kto ma poczucie beznadziei, jej wyznania nie kreują ciężkiego nastroju. Ma się wrażenie, że kasety nagrała nie po to, żeby coś wyjaśnić, ale by pokazać swoim kolegom i koleżankom jacy byli egoistyczni i jak źle ją potraktowali. Tak jakby te nagrania miały ich ukarać: "miejcie mnie na sumieniu, to przez Was się zabiłam".

Sądzę, że Asher chciał zwrócić uwagę na parę kwestii: nigdy nie wiadomo, jak nasze zachowanie wpłynie na drugą osobę, plotki mogą zniszczyć człowieka, bo ludzie wolą wierzyć właśnie w nie, niż samemu dowiedzieć się, jak jest naprawdę, kobieta nie jest przedmiotem ani dmuchaną zabawką, którą bierze się w każdej chwili, gdy najdzie ochota na zaspokojenie swoich potrzeb. Natomiast, jeśli chodzi o temat samobójstwa, to, w moim odczuciu, niespecjalnie poradził sobie z pokazaniem jego powagi. Wszystko było zbyt dziecinne, naiwne i uproszczone. Oprócz gwałtu, autor tak naprawdę nie porusza tutaj poważniejszych tematów takich jak depresja, nadużywanie narkotyków, choroby psychiczne, notoryczne dręczenie, problemy rodzinne. Ma się wrażenie, że wszelkie problemy Hannah ograniczają się do kilku plotek, rozczarowania, poczucia niezrozumienia.

Myślę, że autor chciał poruszyć czytelnika, skłonić do zastanowienia się nad swoim postępowaniem, czy zwrócić uwagę na osoby, które nas na co dzień otaczają. Aby zrealizować ten cel starał się wypełnić książkę silnymi emocjami, maksymalnie nasycić dramatyzmem i teatralnością. To może podziałać na młodszego czytelnika. Nie tylko ze względu na sposób przekazania historii (styl w jakim została napisana, prosty, nieskomplikowany język), ale i dlatego, że zabrakło tutaj bardziej dojrzałych, głębszych refleksji. Sama konstrukcja jest dosyć interesująca: kursywą dostajemy historię Hannah, a prostą czcionką równocześnie poznajemy reakcję Claya, jego myśli czy rozmowy z osobami, które spotyka w czasie przesłuchiwania kaset. Z drugiej strony, poznajemy bardzo ograniczoną perspektywę, subiektywne spojrzenie na daną sytuację tylko dwóch osób. Nie wiemy, jak rodzicie Hannah oraz inne osoby ze szkoły odbierały jej zachowanie i ją samą. Nie mogę powiedzieć, że dzięki książce zyskałam większe zrozumienie i dowiedziałam się czegoś nowego. Mimo tego, samobójstwo jest zjawiskiem, o którym warto dyskutować, nawet w takiej formie. Jest to zawsze okazja do zwrócenia uwagi na ten problem, zwłaszcza że statystyki zgonów samobójczych z każdym rokiem niepokojąco rosną w górę.


Tytuł: Trzynaście powodów
Autor: Jay Asher
Tłumaczenie: Aleksandra Górska
Wydawca: Rebis
Data wydania: 20.10.2015
Liczba  stron: 272
ISBN: 978-83-7818-812-4