niedziela, 11 lutego 2018

Złoty dom Goldenów – Salman Rushdie

Nie całkiem złote koleje losu

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.
 

Salman Rushdie kojarzy się chyba najbardziej z „Szatańskimi wersetami”. Pozycję tę wciąż mam na swojej liście „chcę przeczytać". Pisarza poznałam natomiast z jego nowszej powieści, „Czarodziejki z Florencji”. Zachwycił mnie językiem, atmosferą baśni, przenikaniem się w jego opowieści magii i rzeczywistości. I mimo że historia była dosyć prosta, to poruszała też poważniejsze tematy, jak chociażby rola kobiety w społeczeństwie, siła władzy, odmienność kultur. Z tego też względu, kiedy pojawiła się okazja przeczytania „Złotego domu Goldenów”, bez wahania z niej skorzystałam. 

W dniu inauguracji Obamy jako prezydenta USA do Nowego Jorku przybywa tajemniczy bogacz, Neron Golden. Wraz ze swoimi trzema synami zamieszkuje w Ogrodach, zabytkowej dzielnicy miasta. Cała czwórka zostawiła za sobą przeszłość, odcięła się od swoich korzeni, by rozpocząć całkiem nowe życie. Początkowo było rzeczywiście bardzo udane, ale okazuje się, że zarówno od siebie samego, jak i od własnej historii nie da się uciec. Prędzej czy później minione dni dają o sobie znać, a skrywane tajemnice wychodzą na jaw. Trzeba stawić czoło dawnym problemom, wspomnieniom, niezamkniętym sprawom. 


Kronikarzem losów rodziny Goldenów zostaje jeden z ich nowych sąsiadów, René, początkujący filmowiec. To dzięki niemu poznajemy historię czwórki mężczyzn, ich wzloty i upadki. Trzeba przyznać, że to dość nietypowa familia. Głową rodziny jest Neron – starszy mężczyzna, emanujący pewnością siebie, megaloman nieznoszący sprzeciwu i wzbudzający niepokój w innych, ojciec trzech synów.  Każdego z nich dręczą inne problemy. Najstarszy, Petroniusz (Pietia), zmaga się z alkoholizmem i strachem przed światem. Drugi syn – Lucjusz Apulejusz (Apu), to artysta, marzyciel, któremu zawsze brakowało uwagi ojca. I wreszcie najmłodszy członek rodu, efekt romansu seniora – Dionizos (D) – wieczny outsider, dręczony przez ból i problemy z odnalezieniem własnej tożsamości. Życie Goldenów przepełnia tragizm, który nieuchronnie ciągnie ich w przepaść. Może zabrakło w tej rodzinie jedności, większej czułości. Koleje jej losów pokazują bowiem, iż nadmierna kontrola, pieniądze i brak wspólnych rozmów nie są jednak dobrym sposobem na ochronę najbliższych przed upadkiem. 


Ze „Złotego domu Goldenów" emanuje filmowy nastrój, co chyba nie dziwi, w końcu narrator pracuje właśnie w tej branży. Wspominane są różne produkcje, ale też niektóre fragmenty powieści mają w sobie coś ze scenariusza filmowego. I tak jak w filmie są sceny pokazujące szerszy plan, krajobraz, otoczenie, również w powieści autor oddala się od bohaterów, ukazując sytuację w Ameryce – aktualne trendy kulturowe, myślowe, politykę, sztukę. Czasem jednak przestaje być jedynie obserwatorem oraz komentatorem otaczającej go rzeczywistości. Stopniowo René staje się porte-parole autora – początkowy świadek życia rodziny Goldenów daje się ponieść emocjom, relacjonuje wydarzenia zgodnie ze swoimi poglądami, przede wszystkim politycznymi. Przyznaję, że nie byłam zachwycona tymi mocno subiektywnymi wtrętami, co nie zmienia faktu, że wiele zjawisk ukazał z niezwykłą trafnością. Chociażby wolność słowa czy poprawność polityczną, które potrafią przybrać wręcz absurdalne formy. Nie wystawisz sztuki, która w tytule ma słowo „wagina”, bo możesz urazić osoby, które czują się kobietami, a tego narządu nie posiadają. Nie możesz użyć słowa „zwariowałeś”, bo jest ono obraźliwe dla osób chorych psychiczne. Albo kwestia poszukiwania tożsamości – bardzo modny ostatnio temat, celnie skomentowany przez Rushdiego. W tej mnogości opcji nie ma miejsca na wahanie, niepewność, trzeba koniecznie przypiąć sobie konkretną łatkę. Nie ma mowy o poszukiwaniu siebie, jest tylko kwestia wyboru określonej roli. Czy to nie jest, paradoksalnie, ograniczenie wolności i indywidualizmu? Bo czyż ludzie nie składają się ze sprzeczności i wątpliwości? Czy naprawdę najważniejszą sprawą powinno być zmieszczenie się w wymyślonych przez kogoś ramach? 


„Złoty dom Goldenów” to przede wszystkim powieść o rodzinie, braku porozumienia i demonach, czających się w każdym z nas. Ale nie tylko. Nie sposób bowiem nie odnieść wrażenia, iż rozpad familii Goldenów jest też metaforą rozpadu całego kraju. Rzeczywistość przedstawiona przez autora nie napawa optymizmem. Nastały czasy kłamców, ludzi bezmyślnych, skorumpowanych i zaślepionych nienawiścią. Szerzą się podziały, zamachy i zabójstwa. Nastąpił upadek moralności i wyższych wartości. Czy jest na to jakaś rada? Może chodzi o to, by najpierw przyjrzeć się relacjom panującym właśnie w rodzinie? Oceńcie sami. Ja na koniec powiem jeszcze, że Salman Rushdie nie zawodzi, jeśli chodzi o język, wykreowane postaci oraz poprowadzenie fabuły. Stworzył wciągającą, barwną, poruszającą powieść, po którą z pewnością warto sięgnąć, do czego Was szczerze zachęcam.



Tytuł: Złoty dom Goldenów
Tytuł oryginalny: The Golden House
Autor: Salman Rushdie
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: listopad 2017
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-8062-197-8

11 komentarzy:

  1. O. Któż to swojego bloga założył. Powitał. :) Fajnie. Denerwowało recenzowanie dla portali? ;)
    Rushdie to moja kula u nogi, trzymają się za mną jego "Szatańskie wersety", bo to jedyne, co chcę przeczytać na ten moment (ale kto wie co dalej), i to tak od 4 lat mniej więcej. Może w 2018 się uda w końcu. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za powitanie ;) No cóż, czas upływa, sytuacja się zmienia, ludzie się zmieniają, wiesz jak jest :) A że ten miniony rok był dla mnie hmmm... wyjątkowo pokręcony, to i robiłam różne dziwne rzeczy, jak chociażby założenie bloga. Pomyślałam, że fajnie byłoby mieć w jednym miejscu wszystkie takie moje różności :)

      No właśnie, te "Szatańskie wersety" też jeszcze nie przeczytałam, a przecież dzięki temu tytułowi dowiedziałam się o tym pisarzu. Jakoś szybciej trafiła mi w ręce "Czarodziejka z Florencji". Przyciągnęła mnie okładka, taka kojarząca się z baśniami z tysiąca i jednej nocy. Nie zawiodłam się, bo rzeczywiście było tak baśniowo, nastrojowo, ale i mądrze, a co najważniejsze całość napisana bardzo ładnym językiem. "Złoty dom Goldenów" też ma swój nastrój i potrafi wciągnąć. Podoba mi się styl pisarski Rushdie. Spróbuj, może i Tobie przypadnie do gustu :)

      Usuń
    2. Wiem jak jest. Mnie było pełno wszędzie przed blogiem, ale irytowały mnie jakieś bzdurne upomnienia i zasady, a ponadto przestało podobać to, że ja tyle się wypowiadam, a niewiele osób odpowiada, a mi się już potem nie chciało zaglądać do każdego miejsca, czy dostałem odp., czy nie. U siebie najlepiej. na blogosferze i fejsie pełno powiadomień, dlatego już na forach się za dużo nie udzielam.

      No ja też dzięki niej o autorze się dowiedziałem. Ale tak jak pisałem, tylko po nią sięgnę, a jak się spodoba to pomyślę o reszcie. Muszę to jednak najpierw kupić. :)

      Usuń
    3. Fakt, u siebie samemu ustala się zasady ;) Wygoda jest :)
      To zobaczymy, komu uda się pierwszemu zakupić i przeczytać "Szatańskie wersety" ;)

      Usuń
    4. Mogłabyś być pierwsza, może wtedy byś przyspieszyła moją reakcję. :P

      Usuń
    5. No wiesz, ja liczyłam na to, że to Ty jednak będziesz pierwszy ;P

      Usuń
    6. Nie wiem jakim się urządzeniem posługiwałaś przy tym liczeniu, ale pewnie to jakaś chińska podróbka. :P

      Usuń
    7. Takim super wypasionym urządzeniem, nie ma mowy o podróbie ;P

      Usuń
    8. Jak masz na to certyfikat to uwierzę. :D

      Usuń
    9. Ależ z Ciebie człowiek małej wiary ;P

      Usuń
    10. Przeważnie wierzę w to, co widzę. :P

      Usuń