piątek, 29 grudnia 2017

Hotel New Hampshire - John Irving

Hotelowe perypetie

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

W moje ręce trafiła kolejna książka Johna Irvinga, którego prozę zdążyłam już bardzo polubić. Nie przeszkadza mi powtarzalność, używanie tych samych rekwizytów. Zawsze znajduję w niej coś, co w danej chwili do mnie przemawia, skłania do zamyślenia, czy trafia w jakąś wrażliwą nutę. Tym razem autor zabiera nas do hotelu i możecie być pewni, że będzie nietypowo i emocjonalnie.

"Hotel New Hampshire" to opowieść o losach rodziny Berrych. Rozpoczyna się ona od historii romansu rodziców. Win Berry i Mary Bates poznali się w wieku dziewiętnastu lat, kiedy to latem trzydziestego dziewiątego roku zostali pracownikami sezonowymi w pensjonacie Aburthnot-Na-Przymorzu. To tam się pokochali i zdecydowali rozpocząć wspólną podróż przez życie. A potem? Potem, jak zwykle, raz było pod górę, raz z górki. Stopniowo na świat przychodziły dzieci: Frank, Franny, John (narrator), Lilly i Jajo. W ich wychowaniu aktywny udział brał dziadek, trener Bob. Swoją rolę odegrały też zwierzęta domowe: niedźwiedź Stan Maine vel Żarł oraz pierdzący, ale kochający labrador Smutek, którego imię niejednokrotnie nabiera symbolicznego znaczenia, wkradając się, w najmniej oczekiwanych momentach, w życie familii. Członkowie klanu Berrych wplątują się w zwariowane sytuacje, dotykają ich dramaty, ale nie brakuje też chwil radosnych. Na swojej drodze spotykają przeróżnych ludzi: sportowców, skrzywdzone kobiety, prostytutki, radykałów, którzy w mniejszym lub większym stopniu wpływają na ich dalsze dzieje.

Jak to zwykle bywa w książkach Irvinga, tak i tutaj nie brakuje barwnych postaci, jak chociażby Win żyjący w czasie przyszłym, którego wizje stworzenia wspaniałego hotelu nadają kierunek życiu całej rodziny. Mary niezmiennie lojalna mężowi, cierpliwie porządkująca rzeczywistość wywróconą przez niego do góry nogami. Frank, homoseksualista, rodzinny ekonomista i wyznawca sekty totalnej odmowy. Franny najbardziej hałaśliwa, przebojowa, ale i najsilniejsza wewnętrznie z całej rodziny, odważnie biorąca odpowiedzialność za swoje czyny. John podnoszący sztangi, by nie poczuć się nigdy więcej bezradnym. Malutka i skryta Lilly, usilnie próbująca "rosnąć". Susie o niedźwiedziej duszy, czy Freud drugi, wiedeński Żyd, idealista i pierwszy właściciel Stana Maine.

Postacie powieści mogą wydawać się niektórym zbyt ekscentryczne, dziwaczne, wydarzenia zanadto zwariowane i całkowicie nierealne, a całość nadmiernie przesycona erotyzmem. I co z tego, jak powiedziałby trener Bob. Takie są właśnie cechy charakterystyczne Irvinga, dzięki którym potrafi stworzyć wspaniałą opowieść. Jego pisarstwo jest niezwykle obrazowe, pełne wrażeń, emocji i barw. Niczym prawdziwy gawędziarz wciąga czytelnika w stworzony przez siebie świat. Umiejętnie żonglując przesadą, absurdem, humorem i ironią przekazuje prawdy, być może oczywiste, ale do których nie zawsze łatwo się zastosować, a czasem w ogóle są nieuświadamiane. Łatwo oceniamy innych, przyklejając im przeróżne etykietki, np. cudak, odludek, zboczony homo, zapominając, że każdy z nas ma swoje własne, mniejsze czy większe, dziwactwa. Różnimy się, ale jednocześnie jesteśmy tacy sami. Wszyscy poszukujemy w życiu szczęścia, miłości, bliskości, nikogo nie omijają problemy i, tak jak widać w "Hotelu...", zawsze kiedyś przychodzi czas, gdy musimy poradzić sobie ze stratą, z bolesnymi doświadczeniami, dogadać się ze sobą i światem, czy zrozumieć targające nami uczucia. Nie raz, i nie dwa, możemy się przekonać, że prawdziwe życie potrafi być nieprzewidywalne i bardziej zaskakujące, niż to opisane w książkach.

W tle perypetii rodzinnych zobaczyć można małomiasteczkową, amerykańską społeczność oraz Wiedeń lat pięćdziesiątych. Tu i tam przemykają uwagi o antysemityzmie, drugiej wojnie światowej, radykałach chcących zmieniać świat, w ich mniemaniu na lepsze, bez względu na koszty, albo o literaturze. Jednak głównym tematem przewijającym się przez całą powieść jest gwałt. Zarówno, jeśli chodzi o podejście otoczenia do tego wydarzenia, jak i reakcję samych pokrzywdzonych. Wszystko zależy od osobowości kobiety, jej stosunku do życia i od bliskich osób. Wagę tych ostatnich autor często podkreśla. Nie tylko jako pomoc w poradzeniu sobie z trudnym przeżyciem, ale tak ogólnie. Dla bliskich jesteśmy normalni, nawet jeśli na zewnątrz inni mówią o nas inaczej. To oni pozwalają nam utrzymać się na powierzchni w tym zwariowanym świecie, wiernie przy nas trwają, akceptują oraz dzielą nasze smutki i radości.

Pewnie już domyślacie się, że powieść wywołuje w człowieku cały wachlarz emocji. Raz wzbudza uśmiech, by za chwilę zasmucić, albo zezłościć. "Hotel..". to przykład literatury, która nie pozostawia czytelnika obojętnym, a dzięki temu na dłużej zapada w pamięci. Mnie zostawiła z pozytywnymi odczuciami, może dlatego, że los nie oszczędzał rodziny Berrych, a mimo to, za każdym razem, udawało im się wstać i iść do przodu. Z pewnością zawdzięczają to trenerowi Bobowi i jego radosnemu fatalizmowi, zgodnie z którym nieszczęścia, nieuchronność niektórych rzeczy wcale nie musi odbierać życiu radości, marzeń, zapału i energii. Bo czemuż przejmować się czymś, czego nie można zmienić? Tak już jest i koniec. Myślę, że to całkiem dobre podejście do życia i mogę się z nim utożsamiać. A przynajmniej częściowo. Ta rodzinna maksyma osadza się na wierze, że szczęśliwe zakończenia nigdy się nie zdarzają. Ja wolę wierzyć, że jednak czasem się pojawiają. Może tę moją postawę cechuje naiwność, albo nadmierny optymizm. A może nie. Nieważne. Jest po prostu moja. Wydaje mi się, że podobne przesłanie wyłania się z tej książki - by radzić sobie z życiem na swój własny sposób, nie zważając na to, co mówią inni, być sobą oraz mieć nadzieję, że zawsze będzie przy nas bliska osoba, ktoś, kto nas zrozumie. Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć nam wszystkim, byśmy mijali zdrowi otwarte okna.


Tytuł: Hotel New Hampshire
Autor: John Irving
Tłumacz: Michał Kłobukowski
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 560
ISBN: 978-83-8069-273-2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz