czwartek, 2 listopada 2017

Nieśmiertelni z Meluhy - Amish

Fantastyka w wydaniu indyjskim

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.

Kiedy zaczęłam czytać książkę, szybko przypomniał mi się film, jeden z bardziej znanych produkcji Bollywood, "Czasem słońce, czasem deszcz". Jeśli też go oglądaliście, to wiecie, że nie ma w nim głębszych treści, za to kipi od emocji, kolorów, przepychu, muzyki i tańca. Główni bohaterowie są dobrzy, urodziwi, uśmiechnięci, otoczeni bogactwem, a wiatr niejednokrotnie rozwiewa ich czarne, lśniące włosy. To obraz pełen przesady i kiczu, który jednak potrafi porwać swoją egzotyką, barwnością, prostotą i radością życia. Jednocześnie, film ten bardzo dobrze ukazuje hinduską tradycję, obrzędy religijne, ich odmienność od kultury zachodu. To zupełnie inny świat. Widać to również w powieści Amisha, która ma w sobie coś z tego filmowego klimatu. 

Jest rok 1900 p.n.e. Meluha szczyci się mianem najlepiej rozwiniętego i najbogatszego cesarstwa w całych Indiach. Z chęcią zapraszają imigrantów, oferując im ziemię oraz spokojne, dostatnie życie. Okazuje się jednak, że ich otwartość na cudzoziemców ma konkretny cel. Mają nadzieję znaleźć wśród nich legendarnego Nilkantha, zbawcę, który zniszczy zło, uwolni Meluhan od ataków terrorystycznych oraz przeobrazi całe Indie w krainę prawdy, obowiązku i honoru, oczywiście w zgodzie z meluhańskimi wartościami. Kiedy do ich kraju przybywa Śiwa - wódz niewielkiego, tybetańskiego plemienia - są przekonani, że to właśnie on jest bohaterem ze starych przepowiedni. Czy jednak sam Śiwa zaakceptuje swe przeznaczenie?

W "Nieśmiertelnych..." nie brakuje przesady i wspaniałości. Widać to chociażby w opisie Meluhy i jego mieszkańców. Jest to kraj pełen harmonii, wolny od przestępczości i rządzony przez mądrego władcę. Każdy obywatel zna w nim swoje miejsce i nie narzeka, jeśli cierpi jakieś niedogodności czy biedę (bo widocznie taka ich karma). Medycyna stoi na bardzo wysokim poziomie, wiedzą, czym są wolne rodniki oraz jak oko odbiera barwy. Sam Śiwa jest pięknym, muskularnym, silnym i inteligentnym młodzieńcem, któremu nie straszne wyzwania. Jest odpowiedzialny, rozważny, a jednocześnie skory do żartu i tańca. Z tego też względu, początkowo może się wydawać, że wszystko jest tutaj czarno-białe. Z jednej strony są Surjawanśi (kroczący drogą słońca, mieszkańcy Meluhy), ci dobrzy, mądrzy, honorowi, uczciwi i wspaniali, a po drugiej - Ćandrawanśi (kroczący drogą księżyca) - źli, obłudni, pozbawieni moralności, dręczący niewinnych Meluhan atakami terrorystycznymi. W miarę czytania zaczynają pojawiać się jednak odcienie szarości. Okazuje się, że nie do końca wszystko wygląda tak, jak to się pierwotnie wydawało. 

Istotne miejsce zajmują tu wątki religijne, zresztą, jak sam autor mówi, powieść ta jest hołdem dla Pana Śiwy, jednego z ważniejszych bóstw hinduizmu. Amish prezentuje społeczeństwo idealne, w którym o przydziale do danej kasty nie decyduje urodzenie czy płeć, ale zdolności i czyny człowieka. Pisze o dualizmie, dwóch przeciwstawnych siłach, wiecznej walce między dobrem a złem oraz o prostych, uniwersalnych prawdach. W tym wszystkim jest też miejsce na pojedynczego człowieka, który musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, uwierzyć w siebie, znajdując w sobie odwagę by podążyć właściwą, choć trudniejszą, ścieżką.

To była dziwna lektura, która wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Autor z niezwykłym szacunkiem podchodzi do tradycji hinduskiej, nawiązuje do historii, odkryć związanych z cywilizacją doliny Indusu. Równocześnie wprowadza wiele elementów z kultury zachodniej, jak np. formacja "żółw" znana z legionów rzymskich. Nieraz zdarzyło mi się wpadać w zdumienie albo sprawdzać, czy akcja naprawdę rozgrywa się w okresie przed naszą erą, nie tylko ze względu na wiedzę Meluhan, ale także sposób wypowiedzi i słownictwo. Język stanowi tutaj prawdziwą mieszankę, będąc połączeniem typowych hinduskich zwrotów (na końcu jest słownik pojęć) ze słowami kojarzonymi ze współczesnością (np. "terrorysta"). Mimo tego trzeba przyznać, że fabuła jest logiczna, dobrze poprowadzona, wszystkie wydarzenia z czegoś wynikają i mają swoje uzasadnienie. Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ lubię takie eksperymenty czytelnicze, ciekawi mnie spojrzenie literackie innych kultur i bynajmniej nie żałuję. Pod wieloma względami jest to interesująca powieść, prawdziwe zetknięcie z odmiennym światem. Z pewnością można poczuć tu egzotyczny, indyjski klimat, a także pewną prostotę i radość znaną z bollywoodzkiego kina.


Tytuł: Nieśmiertelni z Meluhy. Trylogia Śiwy. Tom I
Autor: Amish
Tłumacz: Michał Jakuszewski
Wydawca: Czwarta Strona
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 563
ISBN: 978-83-7976-305-4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz