Fantastyka w wydaniu indyjskim
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Szortal.
Kiedy zaczęłam czytać książkę, szybko przypomniał mi się film, jeden z bardziej znanych produkcji Bollywood, "Czasem słońce, czasem deszcz".
Jeśli też go oglądaliście, to wiecie, że nie ma w nim głębszych treści,
za to kipi od emocji, kolorów, przepychu, muzyki i tańca. Główni
bohaterowie są dobrzy, urodziwi, uśmiechnięci, otoczeni bogactwem, a
wiatr niejednokrotnie rozwiewa ich czarne, lśniące włosy. To obraz pełen
przesady i kiczu, który jednak potrafi porwać swoją egzotyką,
barwnością, prostotą i radością życia. Jednocześnie, film ten bardzo
dobrze ukazuje hinduską tradycję, obrzędy religijne, ich odmienność od
kultury zachodu. To zupełnie inny świat. Widać to również w powieści
Amisha, która ma w sobie coś z tego filmowego klimatu.
Jest
rok 1900 p.n.e. Meluha szczyci się mianem najlepiej rozwiniętego i
najbogatszego cesarstwa w całych Indiach. Z chęcią zapraszają
imigrantów, oferując im ziemię oraz spokojne, dostatnie życie. Okazuje
się jednak, że ich otwartość na cudzoziemców ma konkretny cel. Mają
nadzieję znaleźć wśród nich legendarnego Nilkantha, zbawcę, który
zniszczy zło, uwolni Meluhan od ataków terrorystycznych oraz przeobrazi
całe Indie w krainę prawdy, obowiązku i honoru, oczywiście w zgodzie z
meluhańskimi wartościami. Kiedy do ich kraju przybywa Śiwa - wódz
niewielkiego, tybetańskiego plemienia - są przekonani, że to właśnie on
jest bohaterem ze starych przepowiedni. Czy jednak sam Śiwa zaakceptuje
swe przeznaczenie?
W "Nieśmiertelnych..." nie brakuje
przesady i wspaniałości. Widać to chociażby w opisie Meluhy i jego
mieszkańców. Jest to kraj pełen harmonii, wolny od przestępczości i
rządzony przez mądrego władcę. Każdy obywatel zna w nim swoje miejsce i
nie narzeka, jeśli cierpi jakieś niedogodności czy biedę (bo widocznie
taka ich karma). Medycyna stoi na bardzo wysokim poziomie, wiedzą, czym
są wolne rodniki oraz jak oko odbiera barwy. Sam Śiwa jest pięknym,
muskularnym, silnym i inteligentnym młodzieńcem, któremu nie straszne
wyzwania. Jest odpowiedzialny, rozważny, a jednocześnie skory do żartu i
tańca. Z tego też względu, początkowo może się wydawać, że wszystko
jest tutaj czarno-białe. Z jednej strony są Surjawanśi (kroczący drogą
słońca, mieszkańcy Meluhy), ci dobrzy, mądrzy, honorowi, uczciwi i
wspaniali, a po drugiej - Ćandrawanśi (kroczący drogą księżyca) - źli,
obłudni, pozbawieni moralności, dręczący niewinnych Meluhan atakami
terrorystycznymi. W miarę czytania zaczynają pojawiać się jednak
odcienie szarości. Okazuje się, że nie do końca wszystko wygląda tak,
jak to się pierwotnie wydawało.
Istotne miejsce zajmują tu
wątki religijne, zresztą, jak sam autor mówi, powieść ta jest hołdem dla
Pana Śiwy, jednego z ważniejszych bóstw hinduizmu. Amish prezentuje
społeczeństwo idealne, w którym o przydziale do danej kasty nie decyduje
urodzenie czy płeć, ale zdolności i czyny człowieka. Pisze o dualizmie,
dwóch przeciwstawnych siłach, wiecznej walce między dobrem a złem oraz o
prostych, uniwersalnych prawdach. W tym wszystkim jest też miejsce na
pojedynczego człowieka, który musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości,
uwierzyć w siebie, znajdując w sobie odwagę by podążyć właściwą, choć
trudniejszą, ścieżką.
To była dziwna lektura, która wzbudziła we
mnie mieszane uczucia. Autor z niezwykłym szacunkiem podchodzi do
tradycji hinduskiej, nawiązuje do historii, odkryć związanych z
cywilizacją doliny Indusu. Równocześnie wprowadza wiele elementów z
kultury zachodniej, jak np. formacja "żółw" znana z legionów rzymskich.
Nieraz zdarzyło mi się wpadać w zdumienie albo sprawdzać, czy akcja
naprawdę rozgrywa się w okresie przed naszą erą, nie tylko ze względu na
wiedzę Meluhan, ale także sposób wypowiedzi i słownictwo. Język stanowi
tutaj prawdziwą mieszankę, będąc połączeniem typowych hinduskich
zwrotów (na końcu jest słownik pojęć) ze słowami kojarzonymi ze
współczesnością (np. "terrorysta"). Mimo tego trzeba przyznać, że fabuła
jest logiczna, dobrze poprowadzona, wszystkie wydarzenia z czegoś
wynikają i mają swoje uzasadnienie. Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ
lubię takie eksperymenty czytelnicze, ciekawi mnie spojrzenie literackie
innych kultur i bynajmniej nie żałuję. Pod wieloma względami jest to
interesująca powieść, prawdziwe zetknięcie z odmiennym światem. Z
pewnością można poczuć tu egzotyczny, indyjski klimat, a także pewną
prostotę i radość znaną z bollywoodzkiego kina.
Tytuł: Nieśmiertelni z Meluhy. Trylogia Śiwy. Tom I
Autor: Amish
Tłumacz: Michał Jakuszewski
Wydawca: Czwarta Strona
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 563
ISBN: 978-83-7976-305-4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz