niedziela, 8 października 2017

Pokrótce o komiksach

W czasach szkolnych zdarzało mi się czytać komiksy. Owszem, bawiłam się przy nich dobrze, ale niespecjalnie mną zawładnęły i na stałe do mego życia nie weszły. Może to była kwestia wieku, innego spojrzenia, nie wiem. W każdym razie teraz, po latach, ponownie sięgnęłam po ten rodzaj książek. Stało się to głównie pod wpływem przeczytanych na Szortalu recenzji, które zostały napisane przez Aleksandra Kusza. 


Codzienna walka - Manu Larcenet  

Nie ma tu jakieś wydumanej opowieści. Jest to po prostu historia zwykłego, codziennego życia, wypełnionego zarówno zwycięstwami, radościami, ale i porażkami oraz smutkiem. Autor komentuje też francuską rzeczywistość, jednak przede wszystkim jest to książka o człowieku, pełna trafnych myśli i refleksji. Wciąż jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo emocjonalnie wpłynął na mnie ten komiks. Może po części dlatego, iż poruszane są w nim tematy aktualnie mi bliskie, jak podejście do fotografii, strata bliskiej osoby, czy poczucie pewnego zagubienia w życiu.  

Czytając "Codzienną walkę" dotarło do mnie, że tak jak w powieści siła opowieści zawarta jest w słowach, tak w komiksie o natężeniu przekazu decyduje obraz - kolor, wyrazy twarzy, uchwycone szczegóły. Tutaj może nie ma pięknych obrazów i intensywnych barw, ale za to idealnie współgrają one z historią. Bardzo podobały mi się wplecione czarno-białe obrazy (reprezentujące fotografie wykonane przez Marco), szczególnie portrety. Naprawdę miały moc. To była wciągająca, pełna wzruszeń, niekiedy zabawna, częściej refleksyjna podróż. 


Sandman: Uwertura - Neil Gaiman, J.H.
Williams III, Dave Stewart, Dave McKean, Todd Klein

Seria o "Sandmanie" ma już swoje lata, więc pewnie sporo z Was zna Morfeusza i jego rodzeństwo. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z władcą krainy marzeń sennych. Od razu powiem, że zdecydowanie mogę zaliczyć je do udanych. 

Jest onirycznie, emocjonalnie i wciągająco. Podobała mi się scena, w której Sen z Nieskończonych staje twarzą w twarz z różnymi aspektami samego siebie. Ciekawy pomysł. Takie spojrzenie na siebie z innej perspektywy. Jednak tym, co najbardziej zachwyca w tej części nie jest wcale fabuła. Na pierwszy plan wysuwają się obrazy (J.H. Williams III) i kolory (Dave Stewart). Ależ różnorodny jest ten komiks! W jednej chwili trafiamy do świata Ojca Czasu, wypełnionego intensywnymi barwami i nieco rozmytego, a w drugiej - do Miasta Gwiazd rozświetlonego jasnymi kolorami. Jeszcze dalej wpadamy w mroczną otchłań czarnej dziury. Jeśli dodatkowo dołoży się do tego wszystkiego różnorodność czcionek (Todd Klein), to pozostaje człowiekowi tylko usiąść i rozkoszować się pięknem rysunków, formą oraz bogactwem wizji. Bo "Sandman: Uwertura" to przede wszystkim prawdziwa uczta dla zmysłu wzroku.

To wydanie, oprócz głównej opowieści, zawiera również dodatki. Składają się na nie wywiady z twórcami, szkice, pierwotne okładki. Bardzo interesujący bonus, który pozwala bliżej zapoznać się z procesem powstawania komiksu.

2 komentarze:

  1. Bardzo mnie zainteresowałaś "Codzienną walką" już wcześniejszym wpisem na forum, ale po przeczytaniu tego postu utwierdziłam się w przekonaniu, że koniecznie musze po ten tytuł sięgnąć.
    No a "Sandman" to... "Sandman". Klasyka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ten pierwszy tytuł uświadomił, że kompletnie nic nie wiem o rynku komiksowym :) Nie przyszło mi do głowy, że może on być tak bardzo różnorodny, sięgać po tak wiele tematów. Można powiedzieć, że świat komiksów odkryłam na nowo :)

      Usuń