Opowieści na zimowe wieczory
W jaki sposób można zwiedzić nowe miejsce? Oczywiście pierwsza myśl jaka się nasuwa, to zwyczajnie udać się tam fizycznie. A co, jeśli nie ma takiej możliwości? Kiedy myślę o takim niefizycznym podróżowaniu od razu przypomina mi się fragment z książki "Novecento" autorstwa Alessandra Baricco. Główny bohater, genialny pianista, nigdy nie opuścił statku, na którym się wychował, a mimo to zwiedził cały świat. Wszystko dzięki temu, że był doskonałym obserwatorem, czytał książki, a zwłaszcza ludzi i uważnie słuchał ich opowieści. W czasie gry na pianinie w wyobraźni odtwarzał zasłyszane informacje. W ten sposób poznawał świat - wędrował ulicami Londynu, oglądał tygrysy, wdychał zapachy wsi. Literatura pozwala nam odwiedzać różne miejsca, nie tylko odległe lądy, fantastyczne krainy, ale i te całkiem bliskie miasta, jak chociażby nasze polskie Tarnowskie Góry. Dzięki inicjatywie Aleksandra Kusza mieliśmy już okazję poznać to miasto ze strony fantastycznej, romantycznej czy kryminalnej.
"Tarnowskie Góry. Miejskie opowieści 2" dają nam szansę odkryć kolejne oblicza tego śląskiego miasta. Snute przez autorów antologii opowieści pozwalają doświadczyć magii, zajrzeć do alternatywnej rzeczywistości, zadziwić się niewyjaśnionymi zwielokrotnieniami pewnego Mariusza ("Aleatora" Alicja Trojan) czy wybrać się w sentymentalną podróż do czasów młodości ("Garść wspomnień" Sławomir Ziemianek). Pisarze sięgają do kultury japońskiej ("Więzy" Anna Hrycyszyn), ich bohaterowie muszą poradzić sobie z opętaniem ("Z innej gliny" Aleksandra Bednarska), prowadzą ezoteryczne śledztwa ("Rydwan" Artur Olchowy). Spora część historii dostarcza czystej rozrywki, dając nam chwilę wytchnienia od zapracowanej codzienności. Wciągają nas w wir akcji, a czasem zdarza się, że pozwalają kącikom ust lekko unieść się ku górze. Wraz z bohaterami próbujemy rozwiązać zagadki, odkryć przyczyny tajemniczych wydarzeń, poradzić sobie z boskimi wymysłami, poznać magiczne formuły. W zbiorze są jednak też opowiadania, które dostarczą czegoś więcej. Skłonią do chwili refleksji, zwrócą uwagę na pewne, uniwersalne wartości czy bliżej przyjrzą się człowiekowi.
Ogólnie można powiedzieć, że teksty antologii są naprawdę dobrze napisane, nie ma większych zgrzytów. Oczywiście gusta są różne, więc nie wszystkie opowieści czytałam z równym zainteresowaniem. Pierwsze opowiadanie, które mocniej mnie wciągnęło to "Tarnina i wieczny wędrowiec" Marty Ryczko. To opowieść o łagodnej Cierni i łowcy, który próbuje uratować miasto przed groźnym demonem. Przede wszystkim jest to jednak tekst o człowieku, o tym jak nasze emocje i myśli wpływają na innych. Bo przecież nie żyjemy w próżni. To, jak traktujemy drugą osobę, może działać na nią budująco albo niszcząco. Autorka stworzyła ciekawą koncepcję powstawania demonów.
Ołeksij Gedeonow i jego "Morara" przenosi nas do dawnych czasów, w których wiara w nadprzyrodzone siły jest wciąż silna. Autorowi udało się stworzyć wyjątkową atmosferę. Z jednej strony jest to taki swojski, ludzki świat, a z drugiej - czai się w nim pewna tajemnica i niesamowitość. Jeśli chodzi o nastrój powagi, to mocno z całego zbioru wyróżnia się "Beszong". Jego twórca, Kamil Łysik, sięgnął do historii. Napisał opowieść, i to w sposób naprawdę plastyczny, której akcja rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej. Jest przejmująco i refleksyjnie. Po takich ciężkich klimatach, dobrze było przeczytać coś totalnie zwariowanego. Kazimierz Kyrcz Jr i Zeter Zelke w swoim tekście "Strach się nie bać" przedstawiają kolejną przygodę Petunii i Krystka. Detektywi ponownie muszą stawić czoło bogom i ich szalonym pomysłom.
Ostatnim opowiadaniem, o którym chciałam wspomnieć jest "Noc czarnych gęsi". Wołodymyr Arieniew przenosi nas daleko w przeszłość. Głównym bohaterem jest Piotruś. Jego dziadek, zajmujący się snycerstwem, dostaje zlecenie wyrzeźbienia świętych strażników w domu dusz w Tarnowskich Górach. Mijają kolejne tygodnie intensywnej pracy, aż nagle stabilna codzienność tej dwójki zostaje wywrócona do góry nogami. Bardzo przyjemnie płynie się przez to opowiadanie. Podoba mi się styl autora, który zadbał też o oddanie atmosfery tamtych czasów. Postać Piotrusia jest bardzo przekonywująca i wzbudzająca sympatię. To taka historia o życiu, które nie zawsze bywa usłane różami, ale można być pewnym, że po tych trudnych chwilach, zawsze w końcu pojawia się trochę uśmiechu i jakieś pomyślne obroty losu. Jeśli czytaliście wcześniej książkę tego pisarza "Pan małodobry", to opowiadanie też Wam się spodoba. A jeśli jeszcze nie mieliście okazji jej poznać, to koniecznie to zróbcie. Powieść rozgrywa się w tych samych czasach, co "Noc czarnych gęsi" i równie przyjemnie się ją czyta.
Tarnowskie Góry w większości tekstów są gdzieś na uboczu. Czasem zaledwie krótko wspomniane, innym razem miastu można przyjrzeć się nieco bliżej. Niewątpliwą zaletą są zawarte w antologii obrazy Mirosława Ogińskiego, które pięknie pokazują nam to miasto. Myślę, że jednak ostatecznie miejsce akcji nie jest aż tak bardzo istotne. Najważniejsze są same opowieści. To one wywołują w nas emocje, zadziwiają, pozwalają poznać inne czasy, spojrzeć na świat z innej perspektywy. To dzięki nim możemy oderwać się od monotonii życia i puścić wodze wyobraźni. Dobrze napisanych tekstów w zbiorze "Tarnowskie Góry. Miejskie opowieści 2" nie brakuje, więc nie zwlekajcie i dajcie się ponieść opowieściom.